Mieliśmy się z ekipą Górskiego Imprezowania spotkać dopiero
w kwietniu ale jak się okazało dałam się im skusić na wspólną akcję pod
kryptonimem „Krokusy”. Sama nie
wpadłabym na ten pomysł- wszystko zainicjowała Ula, dla której „krokusowanie”
było jednym z punktów na liście marzeń. Oprócz Uli na wycieczkę zdecydowali się
jeszcze Kasia i Łukasz oraz Ciastek (ksywka Łukasza ze świętokrzyskiego, której nabawił się poprzez publikację zdjęć z Baraniej ;))
 |
Główna atrakcja kwietniowych tatrzańskich dolin (fot. Ula) |
Wypad
spontaniczny więc spakowałam w mały plecak zapas naleśników z masłem orzechowym
i bananem (bo nie było nawet kiedy zrobić zakupów) i o 1 w nocy wsiadłam w autobus do
Zakopanego. O ile marsz poranny był jeszcze całkiem znośny to gromadzący się w
okolicach południa tłum zaczął mnie przytłaczać.
 |
Krokusowi koneserzy (fot. Ula) |
Do tego wszystkiego jeden z
uczestników naszej wyprawy poszedł do WC i słuch o nim zaginął. Po
ponadgodzinnym wypatrywaniu gada, przejrzeniu wszelakich toalet ( w końcu z
zachwytu krokusami mógł wyciągnąć nogi w najmniej oczekiwanym miejscu)
postanowiliśmy wracać w kierunku parkingu. Na samym końcu czekał na nas nie
tylko Ciastka pojazd ale również obrażony zagubiony Łukasz. Najważniejsze
jednak, że udało nam się opuścić Dolinę w niezmienionym składzie a dodatkowo Ciastuś
podwiózł nas do Krakowa dzięki czemu spokojnie złapałam pociąg do Opola.
Wyprawę zakończyłam budującą myślą, że całkiem niezłe krokusy rosną u mamy na działce i może następnym razem pojadę pooglądać je tam , ponieważ narodowe pielgrzymki- nawet w przepięknych okolicznościach
przyrody to jednak nie moja bajka ;)
 |
Fioletowe łany- niczym magnes przyciągają turystów (fot. Ula) |
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki niedzielnej przygodzie poznałaś zakamarki męskich toalet! A krokusy? Byly cudowne! Nie żałuję i na pewno wybiorę się jeszcze ;)
OdpowiedzUsuń